Tajemnica znikających ciasteczek
– Co powiecie na piknik? – zapytała Agnieszka.
Od razu zawołałam:
– Wspaniały pomysł! Zaraz przyniosę koc i ciasteczka, które upiekliśmy z Mikołajem.
– A ja skoczę do domu po sok i owoce – zaproponowała Ola.
Dziesięć minut później wszystko było gotowe. Zbliżał się wieczór. Na placu nie było już tak dużo dzieci. Naprawdę fajnie było tak leżeć na trawie, chrupać ciasteczka i rozmawiać z koleżankami. Mikołaj co chwilę do nas podbiegał. Wyjmował z woreczka dwa ciastka, jedno dla siebie, drugie dla Filipa i biegł z powrotem do piaskownicy. Mój brat bardzo lubi jeść. Zresztą wcale mu się nie dziwię. Te ciasteczka są naprawdę pyszne. Włożyłam jedno do buzi, a drugie położyłam na talerzyku.
Masz ogromnie konkretne zainteresowania. Super blog.
Jako dziadek niezmiernie lubię czytać Waszego bloga.
Nadzwyczaj interesujący tekst! Pozdrawiam ciepło
Niezwykle wciągający artykuł. Od razu widać, że doskonale orientujesz się w tym temacie.
Witam. Można zauważyć w tym coś fascynującego. Ściskam!
Komentarz ułożony dobrymi powiedzeniami. Nie żałuje przeznaczonego czasu na relaks.